Wydarzenia - Samorzecznicy

Pamiętnik Niesłyszaka. Nauka wykrywania dźwięków. Historia Karoliny Przybył cz.2

Kolorowa grafika. Czarny szkic ucha z którego wydobywa się szkic fali dźwiękowej. Po lewej żółte spirale przypominające kółeczka spinające zeszyt. Tło jest żółte.Urodziłam się w czasach, kiedy robili już przesiewowe badanie słuchu u noworodków. Jednak mojego słuchu nie sprawdzili. Pomimo wcześniactwa byłam okazem zdrowia. Dopiero po jakimś czasie rodzice zauważyli, że coś jest nie tak.

Nie gaworzyłam, nie reagowałam na wołanie, dlatego mama zabrała mnie do lekarza pierwszego kontaktu. Doktor uspokajał.

– Proszę się nie martwić. Niech dziecko rozwija się w swoim tempie – powiedział lekarz.

Minęło trochę czasu. Mama zaczęła zwracać uwagę na kolejne zachowania, które nie dawały jej spokoju. Spałam słodko, gdy mama odkurzała mieszkanie. Tak samo gdy pogłaśniała telewizor. W Międzynarodowy Dzień Głuchych zabrała mnie do lekarza i poprosiła o zbadanie mojego słuchu.

– Pani córka ma głęboki, obustronny niedosłuch czuciowo-nerwowy.

Dla mamy to był dramat. Bardzo przeżywała. Nie wiedziała nic na temat wady słuchu, nie wiedziała, co robić. Jak najszybciej chciała dowiedzieć się, czym jest ta niepełnosprawność i jak może mi pomóc.

Pierwsze aparaty słuchowe

Pojechaliśmy z rodzicami do Opola. Tam dostałam pierwsze swoje aparaty słuchowe w wieku dwóch lat. Gdy spojrzymy na to z perspektywy rehabilitacyjnej, jest to bardzo późno, ponieważ jeśli dziecko w pierwszych latach życia nie otrzymuje bodźców dźwiękowych, to połączenia neuronalne w mózgu obumierają.

Trzeba jednak pamiętać, że to nie jest takie proste. Nawet jeśli dziecko zostaje wyposażone w narzędzie wspomagające słyszenie, to nie jest tak, że dziecko słyszy i funkcjonuje już normalnie. Nie. Za tym kryje się wieloletnia, trudna rehabilitacja. Zaległości trzeba było nadrobić. Najpierw musiałam zauważyć, że dochodzą do mnie dźwięki. Następnie była nauka wykrywania dźwięków, rozpoznawania i nazywania ich, potem rehabilitacja mowy. Uczyłam się słów. Co to jest za pojęcie? Jak się je słucha i wymawia? Rehabilitacja szybko przynosiła efekty.

Linia melodyczna głosu

Mama nigdy we mnie nie zwątpiła. Wierzyła we mnie i siebie. Pewna pani doktor, która specjalizowała w zakresie laryngologii, w momencie, w którym usłyszała mój głos, nie uwierzyła wynikom badań słuchu i skierowała mnie jeszcze raz. Zazwyczaj dzieci z tak głębokim niedosłuchem mają mocno zaburzoną kontrolę nad swoim głosem. Pomimo straconych dwóch lat słyszenia, zachowała się u mnie właściwa linia melodyczna głosu. Dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy osiągnęłam wysoki poziom funkcjonowania.

Owszem, nie było idealnie, były wzloty i upadki. Mama zmagała się z depresją i miała poczucie winy z powodu mojego niedosłuchu. Wadę słuchu nabyłam prawdopodobnie w trzecim miesiącu ciąży, gdy mama zachorowała na grypę.

Mama od początku wierzyła, że poradzę sobie w masowej szkole, kiedy wiele osób zgłaszało przeciw i uważało, że powinnam chodzić do szkoły specjalnej. Edukowała przedszkolanki i wychowawczynie. Robiła wszystko, aby dostosowały się do moich potrzeb komunikacyjnych. W okresie dorastania  borykałam się z trudnościami społecznymi. Nie zawsze wiedziałam, jak odpowiednio się zachować. Zmagałam się z barierami komunikacyjnymi i miałam trudności w nawiązywaniu długotrwałych relacji. Towarzyszyła mi samotność.

Moja misja to uświadamianie

To była trudna, kosztowna nauka życia, ale wyrosłam na osobę świadomą siebie i otaczającego mnie świata. Rozwijam się nieustannie, przełamuję bariery własne i innych. Obecnie nawiązuję wartościowe kontakty towarzyskie, realizuję się sportowo i pracuję we wspaniałym miejscu. Cieszy mnie, kiedy ktoś chce dowiedzieć się czegoś nowego o osobach z wadami słuchu. Kiedy chce sprostać potrzebom komunikacyjnym.

Na co dzień uświadamiam innych. Chcę, aby niesłyszący byli usłyszeni i zauważeni. Często dostaję informacje zwrotne. Ludzie chwalą mnie, że tak dobrze mówię i funkcjonuję, ale czasem jest tak, że jestem po prostu zmęczona. Mama edukowała innych, teraz ja edukuję na szkoleniach i w życiu codziennym. To moja misja.

Mamo, dziękuję za wszystko.

 

 Kolorowe zdjęcie Karoliny Przybył, która podaje radyjko chłopcu. Ma skupioną minę. Karolina Przybył – Magister Akademii Wychowania Fizycznego na kierunku menedżer organizacji sportowej. Urodziła się z głęboką wadą słuchu, posługuje się dwoma aparatami słuchowymi. Lata rehabilitacji i ciężkiej pracy sprawiły, że osiągnęła wysoki poziom funkcjonowania w świecie słyszących pomimo wielu barier.

Ze światem niesłyszących związana jest od ok. 2012 roku. W tym czasie nauczyła się Polskiego Języka Migowego i na dzień dzisiejszy jest dwujęzyczna. Teraz jest pośredniczką między światem słyszących i niesłyszących. Od młodych lat jest związana ze sportem, pasjonatka żużla. Reprezentuje Kadrę Narodową Niesłyszących w koszykówce oraz Wrocławski Klub Sportowy Niesłyszących Świt Wrocław. Jej największym osiągnięciem jest zdobycie brązowego medalu Igrzysk Głuchych w Brazylii.

W Fundacji zajmuje się prowadzeniem szkoleń dla pracowników instytucji kultury z obsługi i savoir vivre wobec osób Głuchych i słabosłyszących. Wspiera też Katarynkę w jej codziennych działaniach.