Wydarzenia - Samorzecznicy

Pamiętnik Niesłyszaka. Perspektywa osoby słabosłyszącej.

Kolorowa grafika. Czarny szkic ucha z którego wydobywa się szkic fali dźwiękowej. Po lewej żółte spirale przypominające kółeczka spinające zeszyt. Tło jest żółte.

 

CZĘŚĆ 1

Czasy pandemii były trudne dla niesłyszących, ponieważ maseczki całkowicie uniemożliwiały komunikację z ludźmi. Za każdym razem musiałam tłumaczyć, dlaczego podczas rozmowy trzeba je zdjąć.

Dotarła do nas informacja (dokładnie do kobiet reprezentujących Kadrę Narodową Niesłyszących w koszykówce), że jednak lecimy na Igrzyska Głuchych do Brazylii! Miałyśmy za sobą nieudane Mistrzostwa Europy Głuchych we Włoszech, w których zajęłyśmy odległe miejsce. Bardzo mocno to przeżywałyśmy.

Z tego powodu nie wiedziałyśmy, czy będziemy brane pod uwagę w kwalifikacjach do reprezentowania naszego kraju na najważniejszej imprezie sportowców. Udział w Igrzyskach Głuchych to spełnienie marzeń każdego niesłyszącego sportowca. Dajemy z siebie wszystko, żeby godnie reprezentować nasz kraj z orzełkiem na piersi.

Natychmiast zabrałyśmy się do ciężkiej pracy. Wylewałyśmy hektolitry potu na treningach. Bardzo dużo sportowców Głuchych i słabosłyszących godzi treningi z obowiązkami życia codziennego. Pracują na etat, wychowują dzieci, poświęcają czas i energię na inne obszary.

Trzeba było też przygotować się do wyjazdu ze strony organizacyjnej. Aby dotrzeć do dalekiego “kraju kawy”, przed wylotem musiałyśmy zaszczepić się na żółtą febrę. Z powodu wady słuchu nie rozmawiam przez telefon – aby rozumieć mowę, czytam z ruchu warg. Poprosiłam mamę, aby podzwoniła po przychodniach i zapisała mnie na wizytę.

Przepraszam, chciałam tylko poinformować, że mam wadę słuchu i nie rozumiem, co Pani mówi. Proszę o zdjęcie maseczki.

Kilka dni później przyjechałam w umówione miejsce. Był to czas, w którym uspokoiła się sytuacja pandemiczna- nie było już obowiązku noszenia maseczek  poza placówkami medycznymi i szpitalami. Czasy pandemii były trudne dla niesłyszących, ponieważ maseczki całkowicie uniemożliwiały komunikację z ludźmi. Bardzo stresujący czas.

Były takie momenty, kiedy czułam się już wyczerpana psychicznie. Wymagało to ode mnie więcej wysiłku, by móc wyjść z inicjatywą do ludzi. Musiałam za każdym razem tłumaczyć każdej napotkanej osobie, dlaczego maski muszą być zdjęte. Często spotykałam się z odmową. W różnych miejscach. W mieście, sklepie, stacji benzynowej.

Piękny, słoneczny dzień. Umówiona wizyta u lekarza. Pełna optymizmu wchodzę do gabinetu.

– Dzień dobry, przyszłam na szczepienie.

–  Bleble trrr, szyy, aadać, wadke – słyszę, że Pani doktor coś mówi, ale nie rozumiem co. Od razu przerywam.

–  Przepraszam, chciałam tylko poinformować, że mam wadę słuchu i nie rozumiem, co Pani mówi. Prosiłabym o zdjęcie maseczki.

–  Nie, akdisa, db wyaosfj, isnamo – kontynuuje swój monolog, nie zdejmując maski.

Powtarzam jeszcze raz, kilka razy to samo. Prosiłam o zdjęcie maseczki, ewentualnie o założenie przezroczystej przyłbicy. Próbowałam wyjaśnić, że potrzebuję widzieć usta rozmówcy, żeby zrozumieć, co mówi. Dzięki wieloletniej rehabilitacji nabyłam umiejętność „czytania z ruchu warg”, a aparaty słuchowe wspomagają rozumienie.

Jedynie co byłam w stanie zrozumieć z ruchu ust lekarki to wymowne „NIE”. Nie rozumiałam dlaczego.

Ukradkiem nagrałam naszą rozmowę na dyktafon i jeszcze raz skierowałam prośbę o ułatwienie zdjęcie maseczki. Chciałam tylko się zaszczepić, ale nie byłyśmy w stanie się porozumieć. Zaproponowałam, żeby porozmawiała ze mną, pisząc na kartce.

Lekarka na moją prośbę odparła:

– Przecież wiem, że Pani mnie słyszy.

CZĘŚĆ 2 

Urodziłam się w czasach, kiedy robili już przesiewowe badanie słuchu u noworodków. Jednak mojego słuchu nie sprawdzili. Pomimo wcześniactwa byłam okazem zdrowia. Dopiero po jakimś czasie rodzice zauważyli, że coś jest nie tak.

Nie gaworzyłam, nie reagowałam na wołanie, dlatego mama zabrała mnie do lekarza pierwszego kontaktu. Doktor uspokajał.

– Proszę się nie martwić. Niech dziecko rozwija się w swoim tempie – powiedział lekarz.

Minęło trochę czasu. Mama zaczęła zwracać uwagę na kolejne zachowania, które nie dawały jej spokoju. Spałam słodko, gdy mama odkurzała mieszkanie. Tak samo gdy pogłaśniała telewizor. W Międzynarodowy Dzień Głuchych zabrała mnie do lekarza i poprosiła o zbadanie mojego słuchu.

– Pani córka ma głęboki, obustronny niedosłuch czuciowo-nerwowy.

Dla mamy to był dramat. Bardzo przeżywała. Nie wiedziała nic na temat wady słuchu, nie wiedziała, co robić. Jak najszybciej chciała dowiedzieć się, czym jest ta niepełnosprawność i jak może mi pomóc.

Pierwsze aparaty słuchowe

Pojechaliśmy z rodzicami do Opola. Tam dostałam pierwsze swoje aparaty słuchowe w wieku dwóch lat. Gdy spojrzymy na to z perspektywy rehabilitacyjnej, jest to bardzo późno, ponieważ jeśli dziecko w pierwszych latach życia nie otrzymuje bodźców dźwiękowych, to połączenia neuronalne w mózgu obumierają.

Trzeba jednak pamiętać, że to nie jest takie proste. Nawet jeśli dziecko zostaje wyposażone w narzędzie wspomagające słyszenie, to nie jest tak, że dziecko słyszy i funkcjonuje już normalnie. Nie. Za tym kryje się wieloletnia, trudna rehabilitacja. Zaległości trzeba było nadrobić. Najpierw musiałam zauważyć, że dochodzą do mnie dźwięki. Następnie była nauka wykrywania dźwięków, rozpoznawania i nazywania ich, potem rehabilitacja mowy. Uczyłam się słów. Co to jest za pojęcie? Jak się je słucha i wymawia? Rehabilitacja szybko przynosiła efekty.

Linia melodyczna głosu

Mama nigdy we mnie nie zwątpiła. Wierzyła we mnie i siebie. Pewna pani doktor, która specjalizowała w zakresie laryngologii, w momencie, w którym usłyszała mój głos, nie uwierzyła wynikom badań słuchu i skierowała mnie jeszcze raz. Zazwyczaj dzieci z tak głębokim niedosłuchem mają mocno zaburzoną kontrolę nad swoim głosem. Pomimo straconych dwóch lat słyszenia, zachowała się u mnie właściwa linia melodyczna głosu. Dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy osiągnęłam wysoki poziom funkcjonowania.

Owszem, nie było idealnie, były wzloty i upadki. Mama zmagała się z depresją i miała poczucie winy z powodu mojego niedosłuchu. Wadę słuchu nabyłam prawdopodobnie w trzecim miesiącu ciąży, gdy mama zachorowała na grypę.

Mama od początku wierzyła, że poradzę sobie w masowej szkole, kiedy wiele osób zgłaszało przeciw i uważało, że powinnam chodzić do szkoły specjalnej. Edukowała przedszkolanki i wychowawczynie. Robiła wszystko, aby dostosowały się do moich potrzeb komunikacyjnych. W okresie dorastania  borykałam się z trudnościami społecznymi. Nie zawsze wiedziałam, jak odpowiednio się zachować. Zmagałam się z barierami komunikacyjnymi i miałam trudności w nawiązywaniu długotrwałych relacji. Towarzyszyła mi samotność.

Moja misja to uświadamianie

To była trudna, kosztowna nauka życia, ale wyrosłam na osobę świadomą siebie i otaczającego mnie świata. Rozwijam się nieustannie, przełamuję bariery własne i innych. Obecnie nawiązuję wartościowe kontakty towarzyskie, realizuję się sportowo i pracuję we wspaniałym miejscu. Cieszy mnie, kiedy ktoś chce dowiedzieć się czegoś nowego o osobach z wadami słuchu. Kiedy chce sprostać potrzebom komunikacyjnym.

Na co dzień uświadamiam innych. Chcę, aby niesłyszący byli usłyszeni i zauważeni. Często dostaję informacje zwrotne. Ludzie chwalą mnie, że tak dobrze mówię i funkcjonuję, ale czasem jest tak, że jestem po prostu zmęczona. Mama edukowała innych, teraz ja edukuję na szkoleniach i w życiu codziennym. To moja misja.

Mamo, dziękuję za wszystko.

CZĘŚĆ 3

Emocje. Dużo emocji i doświadczeń. Czyli o tym, jak dostałam propozycję poprowadzenia szkolenia dla Teatru Lubuskiego w Zielonej Górze. 

Dwa dni i dwie grupy pracowników do przeszkolenia. Wyjechałam na delegację z Magdą, pozytywną osobą z poczuciem humoru i dystansem do świata. Kobietą, która utraciła wzrok w późniejszym etapie życia. To był nasz pierwszy wyjazd i towarzyszyło mi napięcie. Ona nie widzi, ja nie słyszę. Jak się dogadamy? Wcześniej nie miałam doświadczenia w kontaktach z osobami niewidomymi.

Zameldowałyśmy się w pokoju gościnnym w Teatrze Lubuskim. Magda zasnęła. Ja nie chciałam iść spać, a w mojej głowie pojawiło się wiele pytań. Czy powinnam zgasić światło? Czy aby na pewno jej to nie przeszkadza? Wątpliwości krążyły po mojej głowie.

Pobudka

Poszłam spać. Rano obudził mnie budzik wibracyjny. Wstałam i kręciłam się przy łóżku. Rolety zasłonięte, a w pokoju panowała całkowita ciemność. Dlaczego nie włączyła światła? Po chwili uświadomiłam sobie, że przecież Magda nie widzi.

W nocy śpię bez aparatów słuchowych i nic nie słyszę. W końcu mówię do Magdy:

– Wiesz, ubrałam już aparaty.

Dużo rozmawiałyśmy. Podzieliłam się swoimi wątpliwościami co do światła. Magda opowiedziała mi o swoich. O wątpliwościach dźwiękowych. Jakiś czas później zasnęłam jeszcze na moment, a Magda szykowała się na szkolenie. Korzystała z suszarki do włosów, która obudziłaby niejednego słyszącego śpiocha. Magda zaniepokoiła się.

– Bałam się, że cię obudzę.

Coś ty, bez aparatów jestem głucha jak pień.

Duet idealny 

Doszłyśmy do wniosku, że dobrze się dobrałyśmy. Ona może swobodnie hałasować, a ja palić światło po nocach. I nikt nikomu nie przeszkadza.

Asystowałam Magdzie i nabierałam coraz większej wprawy. Później przyszedł czas szkolenie, a na naszych szkoleniach kładziemy nacisk przede wszystkim na poszerzanie świadomości.  Na początku poprowadziłam swoją część o kulturze Głuchych oraz komunikacji z osobami z wadą słuchu. Później Magda wygłosiła wykład o osobach niewidomych i ociemniałych.

Po szkoleniu wybrałyśmy się do pobliskiej restauracji. Opisywałam Magdzie wszystko, co widzę dookoła. Słabo oświetlone pomieszczenie, obrazy ze sławnymi artystami, popularne płyty. Do restauracji przychodziło coraz więcej klientów, mówili głośno, co utrudniało nam komunikację.

Audiodeskrypcja słuchowa

Wygłodniałe czekałyśmy na kolację, a Magda stała się moimi uszami.

– Karola, słyszysz jak olej smaży się w kuchni?

Miała wrażenie, że kuchnia jest obok, za zasłoną. W rzeczywistości kuchnia była kilka metrów dalej. Czasem jest tak, że nie wszystko słyszę w aparatach, zwłaszcza gdy w pomieszczeniu panuje hałas.

– Jesteś moimi uszami, a ja twoimi oczami. Wiesz, idealnie się uzupełniamy. Dzięki tobie słyszę więcej, a ty widzisz więcej.

To właśnie tego wieczoru stworzyłyśmy własne pojęcie. Jest to audiodeskrypcja słuchowa.

 

 Kolorowe zdjęcie Karoliny Przybył, która podaje radyjko chłopcu. Ma skupioną minę. Karolina Przybył – Magister Akademii Wychowania Fizycznego na kierunku menedżer organizacji sportowej. Urodziła się z głęboką wadą słuchu, posługuje się dwoma aparatami słuchowymi. Lata rehabilitacji i ciężkiej pracy sprawiły, że osiągnęła wysoki poziom funkcjonowania w świecie słyszących pomimo wielu barier.

Ze światem niesłyszących związana jest od ok. 2012 roku. W tym czasie nauczyła się Polskiego Języka Migowego i na dzień dzisiejszy jest dwujęzyczna. Teraz jest pośredniczką między światem słyszących i niesłyszących. Od młodych lat jest związana ze sportem, pasjonatka żużla. Reprezentuje Kadrę Narodową Niesłyszących w koszykówce oraz Wrocławski Klub Sportowy Niesłyszących Świt Wrocław. Jej największym osiągnięciem jest zdobycie brązowego medalu Igrzysk Głuchych w Brazylii.

W Fundacji zajmuje się prowadzeniem szkoleń dla pracowników instytucji kultury z obsługi i savoir vivre wobec osób Głuchych i słabosłyszących. Wspiera też Katarynkę w jej codziennych działaniach.